20.11.2010 12:19
Przez las w deszczu i błocie...
Przez las w deszczu i błocie.
Był to koniec
sierpnia. Pogoda mieszana. To raz padał deszcz to zaraz słońce
raziło w twarz.
Miałem dość czarnych opon, świecących felg i
wypolerowanego tłumika. Postanowiłem pojechać w teren.
Byłem wtedy u dziadków na podwórku. Zawsze
przyda się dodatkowa para rąk do pomocy...
Siedziałem wtedy
na ławce, patrzałem się na świeżo umyte Suzuki, woda ściekała
jeszcze z opon i kanapy. Usiedziawszy tak przypomniały mi się
wyczyny „motorzystów" z extreme. Pomyślałem...
„Przecież ja też mam motor, czemu nie mógłbym choć
trochę robić to co oni".
Lecz gdy spojrzałem na
mój sprzęt i porównałem sylwetkę Gienka z maszynami
krosowymi... Eh... Sami wiecie. Porzuciwszy wszelakie plany
poszedłem do domu, usiadłem w fotelu. Ciągle nie mogła opuścić
mnie myśl co do tego wypadu. Podczas mojego „bardziej
komfortowego odpoczynku" doszedłem do wniosku co ma moje
Suzuki a co motory tych z extreme...
Gienek:
-
miękkie zawieszenie +,
-parę koni (lepsze to niż skuter)
+,
-wygodna kanapa +,
-łyse opony -,
-ogólne nie(przystosowanie) do warunków leśnych
-,
Zadecydowały te trzy plusy. Wstałem i poszedłem do
garażu dziadków szukać czegoś odpowiedniego na mój
„rajd". Znalazłem jakieś stare moro, parę kaloszy. Ok.
to może na razie wystarczyć. Wyszedłem z garażu i odpaliłem
Suzuki. Pomyślałem „pojadę do domu i poszukam zdatnych
rzeczy do jazdy". Ja pomyślałem tak zrobiłem, kask włożyłem
na głowę, rękawice na odpowiednią część ciała i heja ! Dojechałem
do domu, wszedłem do domu i szukałem... Poszukiwania były owocne:
dresy, stare ochraniacze na kolana (kiedyś grałem w siatke), parę
pierdół. Jak ostatnio, wyjąłem swój wielozadaniowy
plecak w kolorze khaki (w którym o dziwo mieści się bez
problemu kask) do którego wrzuciłem mój ekwipunek,
telefon i nie gazowaną wodę. Zamknąłem dom, wsiadłem na motor i
pojechałem z powrotem do dziadków. Wszedłem do domu
powiedziałem tylko tyle „jadę do lasu". Ubrałem się w
garażu w mój „super kaskaderski sprzęt i czarne
gumiaki" no i pomknąłem w stronę obwodnicy.
Po
300 metrach zwolniłem, redukcja i skręt w lewo, wjechałem na
polną drogę pełną dziur i kałuż. Spokojnie dwójeczką przez
grząski grunt. Momentami redukcja do jedynki gdy były duże kałuże
i w sytuacjach gdzie mogłem „zaliczyć dzwon", no może
nie dzwon ale zapoznać się z nawierzchnią i sprawdzić czy to na
pewno droga gruntowa. W z małymi problemami przebyłem wolno 150m.
Dłuższa prosta na oko 300m (wiem na oko to facet w szpitalu...).
Mniejsza z odległościami nie jeżdżę z GPS-em. Dojechałem do
torów, za nimi zaczynał się cel mojej podróży -
las. Spokojnie zatrzymałem się na przejeździe lewo, prawo i rura.
Lecz nie długo bo tu znowu kałuże. Na początku mało lecz z czasem
coraz więcej. Znowu dwójka, trójka trzydzieści,
czterdzieści na godzinę. Chwilę „bezokałużowana"
prosta i wolny zakręt w prawo o 60 stopni na którym
czekała na duża kałuża... Ale nie ja się nie dałem i wziąłem ją z
lewej strony. Dojechałem do rozwidlenia dróg na
poligonie... W prawo droga znana, lewo nie do końca, ale
stwierdziłem, że prosto będzie najciekawiej. I nie myliłem Się...
Po 50 m po prostu bagno, ziemia rozmoczona, wszechobecne kałuże,
dosłownie 30 m (jak się później okazało) męki... Na domiar
złego zaczęło podać. Gładkie opony nie ułatwiały zadania... Tak,
tak wiem... Co za debil zasuwa po lesie w gładkich... Do tego
jest kostka... Moja odpowiedź: po proszę pieniądze na dwie nowe
opony. Mój budżet nie jest duży w końcu się jeszcze uczę.
Pomijają to. Po dwóch minutach paplania się w błocie
wyjechałem z tego „bagna". Jadę dalej nie zrażony
ciężkim początkiem. Kolejny zakręt odkrył dosyć stromy podjazd,
bez problemów, dłuższa prosta górka i kałuża.
Sru... No to sru... Na przedniej szybce widniało sporo błota a na
zegary poleciała spora dawka błota... No super. Jedno leśnie
skrzyżowanie, drugie, trzecie. Za tym ostatnim zobaczyłem
przełamaną na pół sosnę która zagradzała drogę...
Pomyślałem... „Nie będę się wracał i skręcał gdzieś po
bokach bym potem nie musiał z powrotem błądzić po iglastym,
ciemnym lesie. Więc... Dla chcącego nic trudnego, skoro nie można
po drodze to można bokiem... Ominąłem drzewo z prawej strony.
Potem powrotem na drogę. Czwarte skrzyżowanie i zobaczyłem
mieszany las z dużą ilością dębów, i brzóz. W około
widziałem rozryte przez dziki runo leśne. W tej części lasu było
już jaśniej i to o wiele. Las przypominał mi ten z amerykańskich
filmów, a może polskich? Eh... Postawiłem rozgrzany motor
przy drodze. Rozpiąłem moro, ściągnąłem kask i rękawice i
położyłem je na kanapie Gienka. Ściągnąłem z pleców
mój wielozadaniowy plecak, wyciągnąłem wodę by zaspokoić
pragnienie które męczyło mnie już od wyjazdu z
podwórka. Usiadłem na ściętym pieńku parę metrów od
motoru i zacząłem rozglądać się wkoło. Czułem się jakby był sam
na tej planecie, nigdzie nie słyszałem szumu samochodów,
huku samolotów, i pieprzenia innych ludzi jak to im jest
źle...Słyszałem tylko śpiew ptaków i dźwięk uderzenia
kropli wody wpadających do kałuży. Pomyślałem „this its
magic", stare powiedzenie z ostatnich wakacji. Siedziałem i
rozglądałem się w koło, w końcu moją uwagę przykuł średniej
wielkości prawdziwek... „No to jest wypad, wyżyje się
trochę i grzybów nazbieram" i tak się stało.
Pochodziłem po lesie dziesięć minut. Bilans 15
podgrzybków, 5 prawdziwków. =) Pomyślałem,
„jadę dalej nie ma co, kiedyś w końcu trzeba wrócić
do domu".
Ubrałem to i owo, odpaliłem 7 konny silnik i
ruszyłem dalej. Na starcie pojawiła się pokaźna przeszkoda,
trochę, no trochę duża kałuża (promień może 2,5m). Mówię:
„idę na całość, w końcu przyjechałem do lasu po to by się
ubrudzić". No i wpadłem, woda pod kolana, usłyszałem jak z
tłumika dochodzą dziwne dźwięki a był to bulgot gotowanej wody.
Ledwo wyjechałem z wody, w kaloszach woda aż się wylewało... Ok.
Znowu postawiłem motor i wylałem wodę z butów. Nie ma co.
Jadę dalej. I znów, kałuże lecz te omijałem z
respektem.
Jechałem non stop przez 15 min, droga
była już trochę lepsza, momentami 60 na budziku. W końcu
wjechałem na szerszą drogę, leśnie skrzyżowanie i tabliczki
„Szumiąca „n"km., Nietoperek „2n" km,
Miałem do wyboru cztery strony świata, skręciłem w prawo. Po
spokojniej jeździe zauważyłem kolejne znaki zbliżającej się
cywilizacji, samochody zaparkowana na środku drogi... No ok.
Ominąłem samochody i znów pod wzniesienie. Po 200 m
zauważyłem asfaltową drogę. Lewo czysto, prawo... Pojechałem
prosto. Wjechałem w zabudowania. Jadąc zastanawiałem się w jakiej
miejscowości jestem. Za 30s nadeszła moja odpowiedź. Po prawej
stronie budynek i napis „OSP Kaława". Po drodze
asfaltowej z Międzyrzecza do Kaławy jest 10km. Ja zrobiłem chyba
z 17 po leśnej. Zatrzymałem swój pojazd na poboczu.
Ściągnąłem plecak i napiłem się chłodnej wody. Wsiadłem na motor,
zawróciłem i udałem się w drogę powrotną Teraz było już
spokojnie. Wiedziałem kiedy mogę się spodziewać utrudnień.
Przejechałem obok tego powalonego drzewa, minąłem cztery leśne
skrzyżowania, podjazd... W ten sposób dojechałem do
torów. Lewa... Tak, prawa... Prosto znów chwila
prostej. Na ostatnich dziurach trochę przesadziłem z gazem i
skończyłem kąpielom w kałuży. Nic mi się nie stało podobnie z
towarzyszem Gienkiem. Ostatnie dziury, dojechałem do
asfaltówki, i prosta, trzysta metrów. Rozpędziłem
się do 90 na godzinę, hamowanie redukcja i skręt w prawo na
podwórko. Gdy już wjechałem i zobaczyli mnie moim rodzice
zaczęli się śmiać, z „nowego lakieru koloru błota"
mojego sprzętu i moich ubłoconych ciuchów. Wszedłem
do garażu zostało się już tylko przebrać, wsiąść w
samochód i prosto do domu ! Lecz jeden mały
problem...Prawko dopiero za dwa długie lata ...
ciąg
dalszy nastąpi... jutro.
Partisan
Komentarze : 2
Wpis fajny, spoko wyzwanie:) Ale z tego co wiem to GieNia ma 12 a nie 7 KM:]
Lewa!
Przyjemna historyjka. :) Tylko jakbyś pisał w Wordzie (lub czymś podobnym) to by mniej było rażących błędów. Dodatkowo polecam stosować więcej akapitów - jakoś tak mniej wtedy oczy bolą od wpatrywania się w tekst ;) Poza tym git! Może wystarczyło by Gienka zamienić na jakiegoś crossa? To dopiero szaleństwo! ;) Co do samego Gienka to jeździłem, ale na 250, hardkorowo było! :D Pozdrawiam! ;)
Kategorie
- Ekstremalnie (2)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (6)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)
- Wszystko inne (3)