17.01.2011 22:51
Marzeniamy w dal. Rokitno 2011.
To jak w zajawce. Ciało w klasie, myśli daleko poza nią.
Dobijała mnie lecz trochę myśl, że będę musiał zostać na warsztaty ortograficzne i koło z geografii.
Lecz co to?
Warsztatów dziś nie ma, spotykam nauczyciela z geografii i co się okazuje?! Ha! Zgadnijcie !
Dokładnie, nie ma koła !
Rażące w oczy promienie słońca i błękitne niebo zwiastowały piękny dzień.
Gdy wchodziłem po schodach miałem nadzieję na ciepły obiad na stole... Przeliczyłem się. W domu pusto, obiadu nawet śladu... Super, super, świetnie !
Lekko poddenerwowany dzwonię do mamy, kiedy obiad nosz kurde !?
Odpowiedź? Za godzinę... A mnie dość ostro ściska w brzuchu.
Spojrzałem do lodówki - pustki...
No prawie. Szybko uszykowałem kanapkę z szynką. Jedząc myślałem jak rozegrać dzisiejszy dzień, jak go zaplanować. I zaplanowałem !
Po skąpym posiłku wsiadłem na mój rower z nie złym niedoborem powietrza w dętkach. Po 10 minutach byłem u dziadków, trzy piosenki Linkin Parka umiliły drogę.
No to co? Standard już. Odpaliłem ubrałem się i pojechałem spowrotem do domu gdzie już czekał na mnie bardziej treściwy posiłek. Gdy zjadłem zastanawiałem się gdzie pojechać dzisiaj. Gdy rozmawiałem ze znajomymi mówili, że nie chce im jeździć bo jest zimno inny mówią że rodzice nie pozwalają im nawet odpalić swoich maszyn na dwóch kołach. Bo przecież zima jest !
Ja z każdym dniem, czuję że koniec zimy jest coraz bliżej, a nawet, że wiosna już się zaczęła. Na problemy z chłodem też mam prostą receptę. Dwa swetry, dwie bluzy i ciepła zimowa kurtka ! A jak ! Prowizorka, ale spełnia swoje zadanie. Nie będę już wspominał ile par skarpet mam na nogach i rękawic na dłoniach... Koń by się uśmiał. No ale cóż. Przecież ZIMA jest !
W każdym razie wpadłem na pomysł wyprawy do Rokitna, do sanktuarium Maryjnego. Ostatnio coś źle mam z głową, że wpadam na takie pomysły ale co zrobić. Uderzanie głową w biurko już nie pomaga, a ściana była za twarda.
W końcu wystartowałem ubrany na "cebulę". Droga w lesie wilgotna, wręcz mokra, na otwartym terenie suchutka jak w letni słoneczny dzień. Dzisiaj też było słonecznie i ciepło ale już nie "letnie". Po obu stronach drogi zalane przez wodę pola. Moja prędkość podróżna nie powala - 90km/h. Przepisowo ! No może nie do końca, ale nie będę już wnikał w szczegóły.
Dojazd do Kalska. W małej wiosce nielubiany zakręt w prawo który pokryty był piaskiem. No i jak łatwo stracić panowanie nad maszyną... Zbyt szybko jechałem, zbyt szybko zredukowałem i tylne koło na zakręcie uciekło w... lewo. Mało brakowało do pocałunku asfaltu.
Lecz nie dziś ! Dziś nie, oj nie !
Dalej przez wioskę, zakręt w prawo, potem lewo i pod małą górkę. I co zobaczyłem?
Małe dzieciaki stały na brukowanym chodniku obok jezdni, na twarze padały promienie słońca. Gdy mnie zobaczyły odwróciły się w moją stronę i zaczęły do mnie machać jak gdyby zobaczyły Świętego Mikołaja. Bez chwili namysłu odmachałem im lewą ręką.
Aż się miło mi zrobiło, łezka w oku zakręciła. Niby takie coś, a sprawia olbrzymią radość i przyjemność.
Dalej droga spokojnie, nic specjalnego. Wyjechałem z lasu i w odległości mniej więcej 2km zobaczyłem wierzę kościoła w Rokitnie oświetloną przez popołudniowe promienie słońca.
Już w Rokitnie. Motor postawiłem pod schodami. Zadzwoniłem do mamy. Ona zawsze się o mnie martwi, czasami to aż denerwuje i mam wrażenie, że jest nadopiekuńcza, lecz jest w końcu moją matką. Jak nie ona to... Aj, daruje już sobie to.
Spakowałem grubą kurtkę do plecaka, rękawice tak samo i wszedłem do pustego kościoła, usiadłem w pierwszej ławce i zaczęła się moja modlitwa.
Prosiłem m.i.n. o to by ten rok, rok 2011 był lepszy pod każdym względem od tego ostatniego. Bym w końcu stał się spełnionym człowiekiem, i by inny mogli mnie podziwiać i brać ze mnie przykład, z mojej postawy. Sam nie wiem z czego tu brać przykład, lecz parę osób dało mi ostatnio do zrozumienia, że jednak może coś warto naśladować. Na pewno nie te przydługie wpisy... Ale to już inna bajka.
Po mojej półgodzinnej jak się potem okazało modlitwie wyszedłem z kościoła i zacząłem spacerować po terenie "kompleksu" Rokitno. Przypominało mi się jak przyjeżdżałem tu kiedyś z rodzicami. Przypominały mi się różne rzeczy.
W końcu usiadłem na kamiennej ławie na wzniesieniu. I teraz robiłem to co chyba najbardziej lubię, to co sprawia mi największą przyjemność i frajdę.
MARZYŁEM !
To jest to. To kocham robić, i myślę, że warto, warto mieć marzenia które kiedyś się spełnią, a również takie które nigdy nie dojdą do skutku.
Po moim 1,5h pobycie wsiadłem na motor i udałem się w drogę powrotną do Międzyrzecza.
I tu powtórka z rozrywki, z tamtego roku. Zachodzące słońce, czerwone niebo, brązowo- zielone pola. Krajobrazy. Po prostu uwielbiam wlepiać w nie wzrok, daje mi to olbrzymią przyjemność. Szkoda, że do głowy nie da podłączyć sobie kabla USB i zgrać te wszystkie momenty na komputer by potem przeglądać to wszystko... A szkoda.
Wróciłem do domu w kolejne pół godziny. Odstawiłem motor u dziadków w garażu. Usiadłem na krześle, chwila zadumy. Byłem zadowolony z tego dnia choć była jeszcze młoda godzina.
Zaraz zacznę filozofować, ale mam dużą ochotę wygadania się, podzielenia się z Wami moimi... Dziwnymi? Poglądami.
Bóg, wiara, większość osób spyta co to jest? Po co to? Przecież Bóg nie istnieje, nie ma go. Ja uważam inaczej. Uważam, że dzięki niemu mamy wszystko czego możemy sobie zapragnąć wystarczy tylko bardzo tego chcieć, trochę skruchy, zamysłu i mamy to jak na talerzu. Nie będę się już bawił w teologa bo coś mi słabo to wyszło, lecz jak kto uważa.
Dziękuję, dobranoc ! LwG !
Komentarze : 7
Co raz lepiej idzie Ci pisanie! ;) Podobają mi się te Twoje wpisy. Gdzieś tam w nich odnajduję siebie z przed kilku lat. Też mam marzenia (jak każdy) jednak z wiekiem inaczej się na wszystko patrzy. I to niestety jest prawda, choć w to nie wierzyłem jak byłem młodszy. Takie życie. :) Pozdrawiam i czekam na następne wpisy! ;) M.
Aha no i skrucha? jak bedziesz wiecznie patrzył na swoje nogi z podkulonym ogonem to wszyscy Ciebie będą wykorzystywać aż będzie się dymiło...
Twardym trza być, nie mientkim.
To niewierzące są dziwnie postrzegane, wręcz czasem szykanowane z tego powodu. Wiem to po sobie. Ale wiara w boga nie da tobie tego o czym marzysz. To o czym marzysz da Ci tobie to co masz na Ziemi.
Jeśli chcesz coś kupić, bóg Ci nie pomoże. Musisz zarobić. Jeśli chcesz dziewczyny, to bóg Ci jej nie da, i możesz modlić się godzinami, ale jeśli będziesz siedział, to ani nie kupisz sobie tego o czym marzysz ani nie przytulisz się do kobiety którą kochasz.
Wybacz stary, ale wiara w boga jest jak z marzeniami. Fajnie jest marzyć, ale ciągłe marzenie nic Ci nie da. Tak samo modlitwa. Możesz się pomodlić jeśli tobie to pomaga, dodaje jakiegośtam poczucia, ale modlitwa nic tobie nie da.
Popieram w 100% trzeba mieć swoje przekonania i w nie wierzyć. Ja też jestem katolikiem i się tego nie wstydzę. Brawa za szczerość i odwagę, bo jak wiadomo w naszym społeczeństwie osoby naprawdę wierzące są dziwnie postrzegane. Życzę ci dalszego trzymania się tej drogi i spełnienia marzeń. Lewa :D
Twoje wpisy są super tylko czytać i czytać i tak mogę bez końca :) I mam nadzieje ze twoje marzenia w końcu się spełnią 3maj się POZDRO :)
dajesz radę chłopak, otwarcie piszesz i tak szczerze to mi się podoba pozdro !
Podobają mi się twoje wpisy ;) Chyba muszę dodać Cie do ulubionych blogerów ;)
Kategorie
- Ekstremalnie (2)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (6)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)
- Wszystko inne (3)